12.08.2014

040


 fot. Monika Kamińska

Nie po raz pierwszy mam chęć zacząć wpis od słów: wracam po dłuższej przerwie... Brak czasu jest wielkim przeciwnikiem systematyczności, nie chcę jednak szukać wymówek i od razu przechodzę do rzeczy. Jako miłośniczka indiańsko - afrykańsko - plemiennych motywów zawsze marzyłam o posiadaniu własnego, pięknego pióropusza z prawdziwego zdarzenia. Jako typowa kobieta, nie zastanawiałam się rzecz jasna nad tak istotną sprawą, jak to gdzie ja w ogóle będę w nim chodzić. Marzyłam o takim cudeńku, wyobrażając sobie tę magiczną chwilę, gdy będę mieć go na głowie i niczym wyrwana z lat 70 pobiegnę bez celu w złociste pola zbóż... Prawda jest jednak taka, że mamy już XXI wiek, a  mój wymarzony pióropusz przydaje się jak na razie wyłącznie jako rekwizyt do sesji zdjęciowych:) . Mimo wszystko, poświęciłam na jego wykonanie kilkadziesiąt godzin, począwszy od żmudnej mulinowej plecionki przez uszycie opaski, aż po (o zgrozo!) oblepianie piórek pociętymi patyczkami do szaszłyków....
PS: Jeśli jakiś element fototutoriala jest niejasny, chętnie odpowiem na pytania :)





fot. Monika Kamińska

No comments:

Post a Comment

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...